Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Opowiadania drastyczne
Rok powstania: 1968
przez głupią męską ambicję. A teraz, co? Czy ja mam męża? Odejdź! Nie zbliżaj się do mnie! Jesteś...
Andrzej wyłączył magnetofon. Na jego twarzy pojawiły się czerwone plamy.
- Idźcie teraz na obiad - powiedział unikając wzroku Anny. - Ja tu zostanę. Chcę być sam. Nie jestem głodny.
- Dobrze, pójdziemy - rzekła Anna. - Ale obiecaj mi, że przyjdziesz wieczorem. Rodzice bardzo się ucieszą. Nie zrobisz nam zawodu?
- Trzymaj się, stary - dorzucił Wiktor, klepiąc go po ramieniu. - Wprawdzie Anna mnie nie zaprasza, ale chętnie zjem razem z wami kolację. Nie rozklejaj się. Bądź mężczyzną.
Wszystko, co mówił, było niezgrabne, zdawkowe. Głos Ireny z magnetofonu wdarł się
przez głupią męską ambicję. A teraz, co? Czy ja mam męża? Odejdź! Nie zbliżaj się do mnie! Jesteś...<br>Andrzej wyłączył magnetofon. Na jego twarzy pojawiły się czerwone plamy.<br>- Idźcie teraz na obiad - powiedział unikając wzroku Anny. - Ja tu zostanę. Chcę być sam. Nie jestem głodny.<br>- Dobrze, pójdziemy - rzekła Anna. - Ale obiecaj mi, że przyjdziesz wieczorem. Rodzice bardzo się ucieszą. Nie zrobisz nam zawodu?<br>- Trzymaj się, stary - dorzucił Wiktor, klepiąc go po ramieniu. - Wprawdzie Anna mnie nie zaprasza, ale chętnie zjem razem z wami kolację. Nie rozklejaj się. Bądź mężczyzną.<br>Wszystko, co mówił, było niezgrabne, zdawkowe. Głos Ireny z magnetofonu wdarł się
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego