o Janku jedynaku, jako dziecko grymaśnym i chorowitym. Teraz dostawał nowy zastrzyk chorób. Złociła się żółtaczka, rozkwitała różyczka, ospa się zabliźniała na twarzy. - Mamo, przestań - błagał rekonwalescent. Ojciec miał małe auto, zupełnie nieodpowiednie do wzrostu. Wyglądał w nim jak dorosły, który wyrósł z zabawki. Przy ładnej pogodzie brał nas w objazd po okolicy. Odwiedzaliśmy wioski, wszystkie leżące na szlaku bojowym. Front rozciągał się od stodoły przez piaski w kierunku strumyka, znikał gdzieś na linii jałowców, wśród głazów, morenowy, polodowcowy. Ojciec sprawdzał to na mapce natarcia, korygował, archiwizował. Sam przechodził szlak na Bliskim Wschodzie i szukał potwierdzenia, że wojnę można było inaczej