ściany, jak zakrzepła<br>krew, którą ugier zawsze przypomina.<br> Bowiem wszystkie te mury i gmach były z solidnej, rdzawej cegły, jakiej dziś <br>się już nie wypala.<br> Tak odpornej na destrukcję, że tylko wznosić katedry, cerkwie, tiurmy, kazamaty, <br>piwnice i koszary.<br> Stać to będzie wiecznie.<br> A tak czy owak odziedziczą to wszystko obłąkani.<br> Słońce szczodrze zalśniło w szybach, więc odwróciłem oczy.<br> Nagle ujrzałem w rogu ogrodu starą altanę z drzewa sczerniałego<br>od słot i zamieci.<br> Zdobna, lecz swojska, w całkiem niezłym guście.<br> Przedziwne, lecz było w niej coś sakralnego.<br> Wieńczył ją strzelisty dach, na którego szczycie czegoś mi<br>brakowało.<br> - Słuchaj, czy to nie