i ówdzie wyprawną staroświecczyzną ozdobionym mieszkaniu przesiadywali w zmierzchu czy świetle różowej lampy, mówiąc czule o rzeczach najsporniejszych, kiedy tak łatwo wybaczali sobie drobne urazy, wyrzekali się wzajemnie wszystkiego, co by drugiej stronie mogło sprawić przykrość, kiedy - wzruszeni, gotowi na śmierć za ojczyznę - czytali "Wesele", albo tuląc się do siebie obmyślali imiona i czyny swoich przyszłych dzieci - Władyś nieraz wpadał w rozdrażnienie. Śmiech Róży, płacz Róży, jakieś flageolety, ekstazy, furie, tremolanda jawiły się pośród ciszy, niedosłyszalne dla Jadwigi. Władysław z niechęcią przeżywał wtedy mdły smak szczęścia, korzył się w duchu przez matką, błagał by mu przebaczyła. Nazajutrz pisał gorący list - i