snopy, i za każdym razem z bliska, znajoma, oślepła jakby nagle twarz porażonego uderzała go swym wyrazem rozpaczliwej bezradności.<br>Coś stuknęło; spadła książka, którą zaczął czytać jeszcze w Bazie. Założył stronę białą kartą, ale nie przeczytał ani jednego wiersza, bo i kiedy. Poprawił się na koi. Pomyślał o strategach, którzy obmyślali teraz plany zniszczenia chmur, i usta wykrzywił mu wzgardliwy uśmiech. To nie ma sensu, wszystko razem... - myślał. - Chcą zniszczyć... a właściwie my też, my wszyscy chcemy to zniszczyć, ale nikogo przez to nie uratujemy. Regis jest bezludna, człowiek nie ma na niej czego szukać. Skąd więc ta zaciekłość? Przecież to