Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
w rękę. Jassmonta poklepał po barku. Z odpowiednim ceremoniałem przeszli do dużego pokoju. Trzy świeczniki płonęły wysokim, gotyckim płomieniem. Równo. W sieni paliła się mizerna karbidówka, której dusząca woń przenikała do wnętrza domu. Przesunęli okrągły stół na sam środek, pod najważniejszą belkę z wyciętą liczbą 1882, rokiem budowy domu. Biały obrus, na pierwszy rzut oka taki jak matczyny. Marzyli o czysto białym, przy bliższym spojrzeniu okazał się kremowobiały z żółtymi zaciekami. Obnażył boleśnie kilka cer. W kącie choinka, ubrana w słomkowe łańcuchy, lichtarzyki z kręconymi świeczkami, kolorowe bombki. Były niebieskie jak pogodne morze, ciemnopomarańczowe jak zachodzące słońce zapowiadające deszcz, białe, ale
w rękę. Jassmonta poklepał po barku. Z odpowiednim ceremoniałem przeszli do dużego pokoju. Trzy świeczniki płonęły wysokim, gotyckim płomieniem. Równo. W sieni paliła się mizerna karbidówka, której dusząca woń przenikała do wnętrza domu. Przesunęli okrągły stół na sam środek, pod najważniejszą belkę z wyciętą liczbą 1882, rokiem budowy domu. Biały obrus, na pierwszy rzut oka taki jak matczyny. Marzyli o czysto białym, przy bliższym spojrzeniu okazał się kremowobiały z żółtymi zaciekami. Obnażył boleśnie kilka cer. W kącie choinka, ubrana w słomkowe łańcuchy, lichtarzyki z kręconymi świeczkami, kolorowe bombki. Były niebieskie jak pogodne morze, ciemnopomarańczowe jak zachodzące słońce zapowiadające deszcz, białe, ale
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego