zdarzało mu się zapadać w zarośla po to tylko, by zobaczyć przebiegającą sarnę czy zająca. Wiedział jednak, że dopóki pozostanie ostrożny, dopóty ma spore szanse przeżycia, więc owe pomyłki szybko przestały go złościć.<br>Rzeka, o tej porze roku już spokojna, wolno płynęła na wschód. Szeroka może na sto kroków, na obu brzegach zarośnięta tatarakiem i sitowiem, leniwie toczyła swe wody. Magwer znalazł nieco węższe miejsce. Ukrył się w zaroślach i przez pewien czas obserwował przeciwległy brzeg. Nie wypatrzywszy żadnego zagrożenia, rozebrał się, zwinął rzeczy w tobołek i przytroczywszy go sobie do głowy, wszedł do wody.<br>Umiał pływać, jako jeden z niewielu