Typ tekstu: Książka
Autor: Bratny Roman
Tytuł: Kolumbowie - rocznik 20
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1957
szepnęła Alina tak jakoś, że serce mu się ścisnęło. - Idź, głupia! - zgromił ją serdecznie, jakby wyraziła zgodę na coś przeraźliwego, i nagle objąwszy ją za szyję, pocałował.
- Idź do domu - powiedział i uczuł jakiś skurcz serca po słowie "dom". Jeździł całe popołudnie. Odwiedził najpierw dwa znajome mieszkania na Mokotowie. Potem obwieszonym tramwajem, pełnym zdenerwowanych ludzi, dostał się na Wolę szukając mieszkania znanego mu gimnazjalnego profesora Jerzego. Rykszą pognał na dawny lokal - "skrzynkę", w której urzędowała nieustraszona staruszka i uchodźcy z Zamojszczyzny. Staruszka przestraszyła się nie na żarty.
- To zaginął? Zginął? Co się stało?
Już na schodach kręcąca się bezradnie pamięć podsunęła
szepnęła Alina tak jakoś, że serce mu się ścisnęło. - Idź, głupia! - zgromił ją serdecznie, jakby wyraziła zgodę na coś przeraźliwego, i nagle objąwszy ją za szyję, pocałował.<br>- Idź do domu - powiedział i uczuł jakiś skurcz serca po słowie "dom". Jeździł całe popołudnie. Odwiedził najpierw dwa znajome mieszkania na Mokotowie. Potem obwieszonym tramwajem, pełnym zdenerwowanych ludzi, dostał się na Wolę szukając mieszkania znanego mu gimnazjalnego profesora Jerzego. Rykszą pognał na dawny lokal - "skrzynkę", w której urzędowała nieustraszona staruszka i uchodźcy z Zamojszczyzny. Staruszka przestraszyła się nie na żarty.<br>- To zaginął? Zginął? Co się stało?<br>Już na schodach kręcąca się bezradnie pamięć podsunęła
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego