ostatni wielkie zawody narciarskie, kiedy już na oldboya nikt nie liczył.<br>Dzień po wypadku w Innsbrucku szedłem ulicą Oławską we Wrocławiu. Pogoda była fatalna, a ja miałem wszelkie powody by być w jak najgorszym nastroju. Myślałem o naszym życiu, o wojennej tułaczce, o strachu przed wywózką na Sybir, o cudownym ocaleniu, za które uważam przedostanie się do Generalnego Gubernatorstwa. Przypomniał mi się sierociniec, siostra Laurentowska...<br>Siostra Laurentowska? Boże, ja chyba dostałem pomieszania zmysłów. Myślałem, że z mego bólu znalazłem się w czwartym wymiarze. Bo oto tuż, o metr przed sobą zobaczyłem zapłakaną twarz siostry przełożonej. Dosłownie taką samą jak wtedy, gdy