moje dziewczynki, polecić duszę Bogu - powiedziała rzewnie pani Romeyowa, gdy Hubert, otuliwszy paniom nogi, zapinał rękawiczki - bo dziś ten młody człowiek będzie miał w rękach nasze losy. <br>Hubert zrobił obrażoną minę i siadł przed kierownicą. A potem wyjechał za bramę i skręcił na drogę tak płynnie i pewnie, że Marylka ochłonęła nieco i wtuliła się w głąb siedzenia z większym już zaufaniem. <br>Ilekroć dane mu było prowadzić samochód, Hubert doznawał uczucia niebywałej rozkoszy. Jego żądza panowania znajdowała tu doskonały wyraz, a poczucie, że od malutkiego ruchu koła, które trzyma w ręku, zależy życie lub śmierć, upajało go jak wino.<br>Gdy po