Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
Ma pani świadków?" - "Mam swoje słowo". Fundusz, jaki armia mogła na tę pomoc przeznaczyć, wynosił około półtora miliona rubli, a nie starczyłoby i drugie tyle. Głodnych nakarmić, spragnionych napoić. Ochotniczki mawiały, że pracują w Kanie Galilejskiej. Dla tych rzesz żołnierze i oficerowie opodatkowywali się dobrowolnie na chleb. Trzeba było stworzyć ochronki, sierocińce, szpitale, stołówki. Rozdzielano buty, odzież. Armia stawała się opiekunką. Zosia i jej towarzyszki w mundurach uwijały się od świtu do nocy, służąc bez wytchnienia. Puchły powieki z bezsenności, obrzmiewały zbiegane nogi w Kanie uzbekistańskiej. Najważniejszy był chleb i dezynfekcja. "Nie opychajcie się owocami!" - ostrzegano złaknionych. Na tych, których gwiazda
Ma pani świadków?" - "Mam swoje słowo". Fundusz, jaki armia mogła na tę pomoc przeznaczyć, wynosił około półtora miliona rubli, a nie starczyłoby i drugie tyle. Głodnych nakarmić, spragnionych napoić. Ochotniczki mawiały, że pracują w Kanie Galilejskiej. Dla tych rzesz żołnierze i oficerowie opodatkowywali się dobrowolnie na chleb. Trzeba było stworzyć ochronki, sierocińce, szpitale, stołówki. Rozdzielano buty, odzież. Armia stawała się opiekunką. Zosia i jej towarzyszki w mundurach uwijały się od świtu do nocy, służąc bez wytchnienia. Puchły powieki z bezsenności, obrzmiewały zbiegane nogi w Kanie uzbekistańskiej. Najważniejszy był chleb i dezynfekcja. "Nie opychajcie się owocami!" - ostrzegano złaknionych. Na tych, których gwiazda
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego