już nie chodzi o poglądy, a o to, że ja, jego syn, krew z jego krwi, kość z kości, też jestem przeciwko niemu. Ojciec jest bardzo samotny na wsi. Jak ja tu, w mieście. Więc dlaczego tak trudno się porozumieć? <br>Rysio przybiegł zdyszany, a mnie się nawet nie chce go ochrzaniać. Usiadłem na parapecie okna, fachowo, jak Tata, i gapię się na fronton Ostrogskich. Deszcz. Drzewa w jasnej zieleni. Dziewczyna prowadzi ostrożnie kulawego starca. Osłania go żółtym parasolem.<br>- Graj - mówię.<br>Zabrzmiała "Etiuda rewolucyjna" w jakiejś okropnej pseudojazzowej manierze. Patrzę na Rysia. Dziesięcioletni Richter wali w fortepian z wypiekami na pyzatej twarzy