Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
ułożonym przez siebie torze.
Teraz, kiedy most stał, jak się patrzy, dwie brygady z namiotów szykowały się do odjazdu do Nowego Depo, aby tam wymurować parowozownię i przysposobić stację rozrządową. Spawacze już wyjechali, co zasmuciło Mariuszka, bo bardzo lubił przyglądać się ich pracy, tryskającym z sykiem iskrom, płomykom niebieskim, niesamowitym, od czego później bolały go zaczerwienione oczy. Krocie iskier przypominały mu zimne ognie na choince, której nie widział już dawno. Dla spawaczy żywił wielki podziw i był bardzo dumny, kiedy każdy z nich ścisnął mu rękę na pożegnanie.
Zima była blisko. Przemijał rok 1941. Nocami chwytały przymrozki, rano szron lśnił na kępach
ułożonym przez siebie torze.<br>Teraz, kiedy most stał, jak się patrzy, dwie brygady z namiotów szykowały się do odjazdu do Nowego Depo, aby tam wymurować parowozownię i przysposobić stację rozrządową. Spawacze już wyjechali, co zasmuciło Mariuszka, bo bardzo lubił przyglądać się ich pracy, tryskającym z sykiem iskrom, płomykom niebieskim, niesamowitym, od czego później bolały go zaczerwienione oczy. Krocie iskier przypominały mu zimne ognie na choince, której nie widział już dawno. Dla spawaczy żywił wielki podziw i był bardzo dumny, kiedy każdy z nich ścisnął mu rękę na pożegnanie.<br>Zima była blisko. Przemijał rok 1941. Nocami chwytały przymrozki, rano szron lśnił na kępach
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego