nikogo, wprost przed siebie, w stronę rozjaśnionego okna, jakby nie dostrzegał obecnych.<br>- Grzegorz! - szepcze Małgorzata. - Grzegorz! - krzyczy.<br>Zastępuje mu drogę, kładzie silne dłonie na pochylonych barkach.<br>Stoi twarzą do światła, piękna i uśmiechnięta.<br>Wydać by się mogło, że Grzegorz jeszcze nie poznaje l ub po prostu poznać nie chce.<br>Ale od razu - pod dotknięciem kobiecych dłoni - prostuje się.<br>Franker i Ada milczą, cofają się pod ścianę.<br>Ada lekko blednie.<br>Oto w oczach Grzegorza rozżarza się jasnoniebieskie światło nowego dnia, chwyta Małgorzatę za łokcie, przyciąga ku sobie.<br>Jego uśmiech! Razi mnie świetl istość, gniewa rodząca się, świadoma tej chwili radość owego uśmiechu.<br>- Mo