za drzwiami, że niebezpieczeństwo mija. Oczom personelu, który wdarł się do korytarzyka ze wszystkich stron równocześnie, przedstawił się obraz nędzy i rozpaczy. Zalane pianą ściany, podłoga i sufit, rozsypane wszędzie szczątki rozbitego ostrym strumieniem żyrandola oraz Lesio, dumnie i triumfalnie siedzący pod ścianą ze stolikiem w rękach, noszący na sobie od stóp do głów ślady bohaterskiej walki.<br>Ostrożnie, ale stanowczo pani Matylda odebrała mu stolik. Pozbawiony oręża Lesio z westchnieniem ulgi podniósł się z podłogi.<br>- Co pan gasił? - spytał nieufnie naczelny inżynier.<br>- Proszę? - zdziwił się Lesio uprzejmie.<br>Naczelny inżynier zdziwił się jeszcze bardziej, do tego stopnia, że już nic nie powiedział, tylko patrzył na