samoakceptacji kształtował się w złożonym procesie i to w przeciągu wielu, wielu lat. Wchodzi tu w grę moje całe dotychczasowe nie za szczodrze usłane różami życie. <br>Za to, że nie byłam rozpieszczana w dzieciństwie, że we wczesnej młodości przeżyłam bolesny miłosny zawód, że przed kilku laty Zła Opatrzność ukarała mnie, odbierając życie mającemu narodzić się dziecku, nie znajdując potwierdzeń, że jestem doceniona, kochana, nie sprawdziwszy się w eksperymencie z emigracją - za to wszystko ja szukam winy w sobie. I ja tę winę znajduję, jest to poza racjonalną perswazją. <br>Przynajmniej jak dotąd, bo obiecuję "Doktorowi Filozofowi", którego zdążyłam już polubić i któremu przede