Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 47
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
mówić. Z piskiem opon odjechali.
Czyniła sobie wyrzuty. Może powinna był wsiąść. - Mąż stanowczo zabronił mi. Miał chyba rację.
Wracali do Zakopanego. - Dojeżdżaliśmy do Poronina, gdy zadzwoniła komórka. Ten bandyta pytał mnie, czy nie zmieniłam zdania. Powiedziałam, że mam w nosie jego samochód. Odłożyłam słuchawkę. Telefonował jeszcze dwa razy. Nie odbierałam. Wtedy dopiero wyczułam, że to ja jestem górą.
Nazajutrz krakowscy policjanci poradzili mi, żeby w tej sytuacji stać się stroną atakującą. Odczekałam kilka dni. Marek B. ciągle wydzwaniał. Domyśliłam się, że nie jest to wielki rekin. Teraz ja zatelefonowałam. Powiedziałam mu, że skończyła się zabawa w ciuciubabkę. Skoro chcą pieniądze
mówić. Z piskiem opon odjechali.<br>Czyniła sobie wyrzuty. Może powinna był wsiąść. - Mąż stanowczo zabronił mi. Miał chyba rację.<br>Wracali do Zakopanego. - Dojeżdżaliśmy do Poronina, gdy zadzwoniła komórka. Ten bandyta pytał mnie, czy nie zmieniłam zdania. Powiedziałam, że mam w nosie jego samochód. Odłożyłam słuchawkę. Telefonował jeszcze dwa razy. Nie odbierałam. Wtedy dopiero wyczułam, że to ja jestem górą.<br>Nazajutrz krakowscy policjanci poradzili mi, żeby w tej sytuacji stać się stroną atakującą. Odczekałam kilka dni. Marek B. ciągle wydzwaniał. Domyśliłam się, że nie jest to wielki rekin. Teraz ja zatelefonowałam. Powiedziałam mu, że skończyła się zabawa w ciuciubabkę. Skoro chcą pieniądze
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego