go zrzucić - spokojnie, maleńka, zaraz sobie poradzę, nic nie będzie bolało - wiedziała, że już go nie powstrzyma, chciała przeczekać, skulona w kłębek w dalekim zakamarku ciemnego korytarza, ale nie mogła, musi stąd uciec, niech on przestanie, niech on przestanie - błaga Boga, wtem słyszy trzask rozrywanego kokona, w nagłym przypływie sił odbija się od siebie i ulatuje w górę, lekka jak piórko, zostawiła mu tylko swoje ciało, z którym nie ma już nic wspólnego, może na nie patrzeć obojętnie, już nie czuje jego ruchów, nic nie czuje, jak motyl unosi się pod sklepieniem namiotu.<br><br>- Dobrze było? - tym pytaniem instruktor ściąga ją znowu do