w otchłań podwodną. <br>Z tej właśnie wody nieruchomej, z dna jej czystego, wydobył, obwiązany sznurami, Hubert ów kamień lśniący i ciężki. A potem, stojąc w wodzie uczepiony rękami łańcucha, wyjechał z wąskiego wnętrza na powierzchnię ziemi. <br>XX <br>Rzeka była koloru starego złota. To oświetlone promieniami zachodzącego słońca zbocze parkowej góry odbijało się w niej w całej swej wysokości. <br>Tę właśnie chwilę obrałam na pożegnanie Huberta, Gabrieli i talizmanu ich przyjaźni. <br>Leżał na małym biurku niepozorny kawał białego marmuru, bez wartości ani znaczenia, ale spoczęły na nim ręce natchnionego człowieka, a siła jego umysłu, wysiłek ducha sprawiły, iż odtąd ktokolwiek spojrzał na ów