kawałku pamiętnika, i usłyszawszy, że o masowym rozstrzeliwaniu Żydów na Ukrainie, wzruszył ramionami. Nadciągała następna siedemnastka. Teraz Jerzy przypomniał sobie, że na początku swej wizyty blagował Zygmuntowi o jakichś <page nr=54> sprawach, które ma tu do załatwienia, i z niespodziewaną u siebie pedanterią w zachowywaniu pozorów pożegnał kolegę.<br>"Poczekamy na następny..." - pomyślał odchodząc w kierunku narożnika, by Zygmunt widział, że dokądś dąży. "Przecież ja naprawdę zachowuję się jak prowokator" - pomyślał w tej chwili, ale nie zwolnił kroku, dopóki tramwaj z odjeżdżającym kolegą nie zniknął na zakręcie. Myśl o tym, że najwyraźniej cierpi na neurasteniczne lęki, upokorzyła go boleśnie. "A może on tak spojrzał