nie myślałam o zamążpójściu, pragnęłam iść za nim i słuchać go, być jak najbliżej, i wierzyłam, że znajdę się wśród tych niewielu, których prawdziwie umiłował, i że któregoś dnia podczas wieczerzy pozwoli mi skłonić głowę na swoje piersi, i położy swoją dłoń na moich włosach, i poczuję na policzku jego oddech, i usłyszę jego słowa, na które czekałam:<br>- Kocham cię, Miriam, tak jak kocham tę, której imię nosisz, moją świętą matkę, a która wydała mnie na świat, mając tyle lat, ile ty masz dzisiaj...<br>i nagle zatrzymał się w połowie łagodnego stoku tuż przed zagajnikiem oliwnym, i rozpoczął jedną z tych