blokiem i rozpaczliwie błagała policjantów, żeby wreszcie uwolnili jej synka. Zapłakana i schrypnięta, nie mogła zrozumieć, że robią wszystko, co w ich mocy, chociaż wyglądają, jakby marnowali czas.<br>Po dwóch godzinach funkcjonariusze zdecydowali się wreszcie na otwarty atak. Wyważyli drzwi mieszkania szaleńca i wpadli do środka. Wewnątrz żadnego ruchu, żadnego odgłosu. W pokoju straszliwy widok. Na podłodze leżał Michał B. Można było pomyśleć, że śpi, gdyby nie kałuża krwi wokół niego. Chłopiec miał poderżnięte gardło i już nie żył. Nieco dalej leżał zakrwawiony Krzysztof U., który poprzecinał sobie żyły obu rąk. Był nieprzytomny, ale jeszcze tliło się w nim życie. W