się humoru Róży, uprzejmości Róży, błyszczących uśmiechów Róży... <br>Zapytana przez nią o panią Kasię, odczuła nienawiść i strach. <br>- Dziękuję, moja matka ma się nieźle. <br>Ale Róża nie pozwoliła urwać rozmowy. O dziwo, położyła dłoń na dłoni Jadwigi, zapytała znowu - cicho niepewnie: <br>- Czy to prawda, że w głowach łóżka twojej matki, odkąd ojciec nie żyje, wisi szarfa z czarnej krepy? <br> Jadwiga zadrżała. Jakie znowu drwiny z najwstydliwszych sekretów rodzinnych kryły się w tym pytaniu? Zacisnęła usta, była zdecydowana milczeć, póki zdoła; a potem, jeżeli ją do tego zmuszą, powiedzieć. Zdobyć się wreszcie na odwagę, głośno powiedzieć Róży wszystko, co myślała do niej