te brudne szmaty i idź się umyć.<br>To już Lesia dobiło definitywnie. Zamiast zaczekać w biurze na Barbarę, wiozącą mu odzież, tę odzież, która mogła go z nią połączyć jakimś intymnym węzłem, zamiast z jej upragnionych, a nieosiągalnych rąk brać krawat, koszulę, spodnie i wkładać to na siebie, zamiast, przyzwoicie odziany, spędzić z nią bodaj chwilę sam na sam, on pętał się po mieście, jak spłoszony kretyn, w stroju cyrkowego błazna! Cóż za klątwa jakaś ciąży nad nim nieszczęsnym!...<br>Widok Kasieńki, niezrozumiale ożywionej i nastawionej do niego znacznie przychylniej, niż mógł oczekiwać, ugruntował zalęgłe w nim podejrzenia.<br>Janusza tu wprawdzie nie