Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Powszechny
Nr: 47
Miejsce wydania: Kraków
Rok: 1994
naprzykrza się nam (zdaniem Bośniaków) za bardzo, podchodzi policjant. Wyjmuje pistolet i przystawia mu do głowy. Mamy chwilę spokoju. Musimy rozładować ciężarówki tutaj: na wjazd konwoju do centrum Sarajewa nie ma szans. Drogę przez lotnisko, kontrolowaną przez Francuzów z Sił Pokojowych, Serbowie mają jak na dłoni. Ponieważ właśnie trwa bośniacka ofensywa i wokół są ciężkie walki, jeżdżą tędy wyłącznie samochody ONZ. Janka i Tomek przedostaną się dzięki swoim legitymacjom. Mają parę spraw do załatwienia - powinni wrócić po południu, lub następnego dnia rano. Okazuje się, że pojawią się dopiero na trzeci dzień: "Musielibyście mieć chyba wóz pancerny, żebym was mógł puścić" - powie
naprzykrza się nam (zdaniem Bośniaków) za bardzo, podchodzi policjant. Wyjmuje pistolet i przystawia mu do głowy. Mamy chwilę spokoju. Musimy rozładować ciężarówki tutaj: na wjazd konwoju do centrum Sarajewa nie ma szans. Drogę przez lotnisko, kontrolowaną przez Francuzów z Sił Pokojowych, Serbowie mają jak na dłoni. Ponieważ właśnie trwa bośniacka ofensywa i wokół są ciężkie walki, jeżdżą tędy wyłącznie samochody ONZ. Janka i Tomek przedostaną się dzięki swoim legitymacjom. Mają parę spraw do załatwienia - powinni wrócić po południu, lub następnego dnia rano. Okazuje się, że pojawią się dopiero na trzeci dzień: "Musielibyście mieć chyba wóz pancerny, żebym was mógł puścić" - powie
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego