enklawa, należąca do Zamoyskich. Otoczona była murem, nieprzekraczalnym dla "profanum vulgus". Tylko uprzywilejowany posiadacz klucza do furtki w tym murze mógł, jak moje rodzeństwo, spędzać cudowne chwile w "zaczarowanym", pustym ogrodzie, wraz z garstką rówieśników - wybrańców. <br> Ale i poza owym ogrodem z bajki życie w kręgu Pałacu Błękitnego - jego rozległych oficyn i zabudowań, miało swój wspaniały, jakby się teraz rzekło, mikroklimat. Dom, w którym mieszkali rodzice i dziadkowie przylegał do obszernego dziedzińca, ze stajniami i wozowniami, na którym panował nieustanny ruch ekwipaży: kolas, bryk, karet, powozów. Tu tętniło też życie rodzin pracowników Ordynacji i służby pałacowej. O tym właśnie dziedzińcu opowiadała