niego na sam widok nawy kościelnej, natłoczonej tłumem wiernych.<br><page nr=136> Nie przygotowywał też nigdy swych kazań: improwizował je, wysnuwał biegle z głębi żywego umysłu, a głosił piękną, rozlegle brzmiącą mową, której szlachetne dźwięki płynnie wnikały do serc słuchaczów.<br>Więc i teraz sparł się oburącz o krawędź kazalnicy i jednym bystrym spojrzeniem ogarnął wszystkich, ciżbę chłopską od ściany do ściany, od cieniów pod chórem, od kruchty mrocznej - i w głąb ku ołtarzowi pomknął okiem, ku podwyższonym ławkom kolatortorskim, ku panom Brzostowskim i Magnuskim, i Czerwińskim, ku panu Wężykowi z Poradzewa i panom Sapalskim ze Skęczna. Jakoby właśnie na tych szanownych twarzach obywatelskich rzecz