Konrada. Niby na jawie zobaczyła i odczuła chłód nie dogrzanego mieszkania na Kruczej, ubogie, jakże pamiętne niespodzianki. Układano je pod niewielką gałązką choiny, umieszczaną w garnku-siwaku pośrodku wigilijnego stołu. Irenka pierwszy raz w życiu ma olbrzymią, wystrojoną choinkę, próbowała się pocieszyć. Czując, że coś dławi ją w gardle, że ogarnia ją nastrój trudny do opanowania, wysunęła się przez uchylone drzwi na korytarz. Przywarła twarzą do drewnianej poręczy schodów. Co ja robię, zachowuję się jak histeryczka, szeptała do siebie. Wytarła twarz chusteczką, przygładziła włosy. Chyba jeszcze ktoś przyjechał, bo w holu gwar wzrósł, głosy mieszają się, wybija nad inne sopran Reidernowej