Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Akademia pana Kleksa
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1946
jak domyślałem się - schował
w bezdennych kieszeniach swych spodni.

Pan Kleks sposępniał.

- Szkoda, wielka szkoda! - rzekł po chwili. - Żaby
nie będą nam więcej układały swoich wierszyków.
Ale nie miałem przecież innego wyjścia. Musiałem ugasić
płomyki świec, w przeciwnym bowiem razie cała Akademia
byłaby poszła z dymem. Potrzebna mi jest koniecznie ogniotrwała
kieszeń. A co się stanie z rybami? Może uda mi się
wymyślić jakiś ratunek dla nich... Aha, prawda! Chciałeś,
abym ci oddał kluczyk... Zaraz...

Mówiąc to, pan Kleks zaczął skrupulatnie przeszukiwać
kieszenie.

- Muszę ci wyznać - zauważył szeptem - że
mam jeszcze jedną zgryzotę. Od czasu kłopotów z Filipem
pozarastała mi większość
jak domyślałem się - schował <br>w bezdennych kieszeniach swych spodni.<br><br>Pan Kleks sposępniał.<br><br>- Szkoda, wielka szkoda! - rzekł po chwili. - Żaby <br>nie będą nam więcej układały swoich wierszyków. <br>Ale nie miałem przecież innego wyjścia. Musiałem ugasić <br>płomyki świec, w przeciwnym bowiem razie cała Akademia <br>byłaby poszła z dymem. Potrzebna mi jest koniecznie ogniotrwała <br>kieszeń. A co się stanie z rybami? Może uda mi się <br>wymyślić jakiś ratunek dla nich... Aha, prawda! Chciałeś, <br>abym ci oddał kluczyk... Zaraz...<br><br>Mówiąc to, pan Kleks zaczął skrupulatnie przeszukiwać <br>kieszenie.<br><br>- Muszę ci wyznać - zauważył szeptem - że <br>mam jeszcze jedną zgryzotę. Od czasu kłopotów z Filipem <br>pozarastała mi większość
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego