kilka godzin, znów zasiadam w fotelu. Czuję się nieszczęśliwa, zraniona i pokonana, ale jestem zbyt zmęczona, aby reagować, w ogóle nad tym myśleć. Myśli toczą się leniwie i ospale. Tylko w umordowanym, jak po wielkim wysiłku, ciele, od czasu do czasu odezwie się, drgnie jakiś nerw. <br>Patrzę tępo w smętnie ograniczony ramami okna skrawek szarego, nijakiego świata. Nie widzę znikąd pomocy, nie ma w mym sercu nadziei. Jest mi bardzo, bardzo źle. <br>Chciałabym wypłakać się serdecznie i żałośnie. Na pewno przyniosłoby mi to ulgę. Wiem jednak, że moje oczy choć mnie bolą i pieką do końca pozostaną suche. Jakby niezdolne już