Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 3(151)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
tych N." wyprawiło się trzech milicjantów i dwóch ormowców, Jan Z. i Adam C, wszyscy pijani.
Oprócz kompleksu "chłopców na ubeckie posyłki", ormowcy mieli dodatkowy powód do znieczulenia się bimbrem: obaj byli sąsiadami "tych N." Adam C. nawet poprosił w ostatniej chwili o przesunięcie go na tyły, żeby nie stanąć oko w oko z zaprzyjaźnioną rodziną.
- Edek, otwórz furtkę, mamy ważną sprawę! - krzyknął Jan Z. Kiedy siedemnastolatek podszedł do ogrodzenia posesji, padł strzał. Chłopak upadł, próbował wstać. Wtedy Jan Z. przeładował karabin i ponownie strzelił mu z dwóch metrów w brzuch. Edward N. żył jeszcze, ale milicjanci nie pozwolili wezwać lekarza. Ciężko ranny
tych N."&lt;/&gt; wyprawiło się trzech milicjantów i dwóch ormowców, Jan Z. i Adam C, wszyscy pijani.<br>Oprócz kompleksu &lt;q&gt;"chłopców na ubeckie posyłki"&lt;/&gt;, ormowcy mieli dodatkowy powód do znieczulenia się bimbrem: obaj byli sąsiadami &lt;q&gt;"tych N."&lt;/&gt; Adam C. nawet poprosił w ostatniej chwili o przesunięcie go na tyły, żeby nie stanąć oko w oko z zaprzyjaźnioną rodziną.<br>&lt;q&gt;- Edek, otwórz furtkę, mamy ważną sprawę!&lt;/&gt; - krzyknął Jan Z. Kiedy siedemnastolatek podszedł do ogrodzenia posesji, padł strzał. Chłopak upadł, próbował wstać. Wtedy Jan Z. przeładował karabin i ponownie strzelił mu z dwóch metrów w brzuch. Edward N. żył jeszcze, ale milicjanci nie pozwolili wezwać lekarza. Ciężko ranny
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego