Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Obłęd
Rok: 1983
łaski, która z taką
szczodrością spłynęła na nieśmiertelnego żydowinę, Łazarza.
Dosłownie był to okruch!
Albowiem, kiedy już nie mogłem powstrzymać łez i czułem, że muszę
pogrzebać siebie na zawsze, rzuciłem rozpaczliwe wejrzenie, jak
zwierzę na sekundę przed zgonem.
A siedziałem ze zwieszoną głową.
Na zadeptanej podłodze przede mną leżał wyraźnie okruch, nie
większy niż grudka, czarnego chleba, lecz nie zgnieciony czyimś
kapciem.
Zawsze lubiłem razowiec.
Natychmiast wyciągnąłem rękę, spostrzegając, jak strasznie ona mi
drży.
I z pyłem, kurzem, piaskiem, włożyłem ów okruch do ust.
I ożyłem.
Albowiem łzy, które mogły mnie zgubić, spłynęły z okruchem chleba
we mnie, do środka, i
łaski, która z taką<br>szczodrością spłynęła na nieśmiertelnego żydowinę, Łazarza.<br> Dosłownie był to okruch!<br> Albowiem, kiedy już nie mogłem powstrzymać łez i czułem, że muszę<br>pogrzebać siebie na zawsze, rzuciłem rozpaczliwe wejrzenie, jak<br>zwierzę na sekundę przed zgonem.<br> A siedziałem ze zwieszoną głową.<br> Na zadeptanej podłodze przede mną leżał wyraźnie okruch, nie<br>większy niż grudka, czarnego chleba, lecz nie zgnieciony czyimś<br>kapciem.<br> Zawsze lubiłem razowiec.<br> Natychmiast wyciągnąłem rękę, spostrzegając, jak strasznie ona mi<br>drży.<br> I z pyłem, kurzem, piaskiem, włożyłem ów okruch do ust.<br> I ożyłem.<br> Albowiem łzy, które mogły mnie zgubić, spłynęły z okruchem chleba<br>we mnie, do środka, i
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego