fryzjerzy, muzycy patrzyli z obrzydzeniem na strupy, kołnierze białe od łupieżu, zasmarkane, załzawione, zaplute twarze.<br>Jak podejść i złapać, żeby się nie pobrudzić?<br>Karzeł wyciągnął kilka banknotów i potrząsnął nimi ostentacyjnie.<br>- Wpuśćcie nas. Mam dziś czym zapłacić za kolację. Uczciwie wyżebrane.<br> Żal mi ich, są tacy bezradni, biedni, strasznie smutni, okrutnie zniekształceni, wykoślawieni, kaprawi, schorowani... Łzy napłynęły do oczu Iw. Nagle wyczuła, że dłoń hrabiego usiłuje podciągnąć jej spódnicę i wcisnąć się od tyłu między pośladki. Poczerwieniała ze złości.<br> - Zboczeniec! - krzyknęła histerycznie.<br> - Zboczeniec, ale sympatyczny - zaseplenił radośnie hrabia.<br> - Ty chamie, odczep się od Iw!<br> Witek podbiegł, złapał i wykręcił arystokratyczną łapę