Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Detektyw
Nr: 3(151)
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 1999
W dniu rozprawy sala Sądu Wojewódzkiego w K. wypełniona była po brzegi. To był proces starych ludzi, z których najmłodsi świadkowie dobiegali siedemdziesiątki. Oskarżony Jan Z. był tak schorowany i niedołężny, że sędzia pozwolił mu zeznawać na siedząco. Pytań sądu słuchał z najwyższym trudem, przykładając rękę do ucha. Obserwatorzy procesu okrzyknęli Jana Z. lokalnym Humerem, chociaż tych dwóch ludzi więcej dzieli niż łączy.
Oskarżony o ludobójstwo były ormowiec konsekwentnie nie przyznawał się do zarzutu. Konsekwencja ta jednak nie budziła zaufania, bowiem w trakcie rozprawy kilkakrotnie zmieniał wyjaśnienia, za każdym razem kogo innego obarczając odpowiedzialnością za popełnienie zbrodni. Najpierw mówił, że to
W dniu rozprawy sala Sądu Wojewódzkiego w K. wypełniona była po brzegi. To był proces starych ludzi, z których najmłodsi świadkowie dobiegali siedemdziesiątki. Oskarżony Jan Z. był tak schorowany i niedołężny, że sędzia pozwolił mu zeznawać na siedząco. Pytań sądu słuchał z najwyższym trudem, przykładając rękę do ucha. Obserwatorzy procesu okrzyknęli Jana Z. lokalnym Humerem, chociaż tych dwóch ludzi więcej dzieli niż łączy.<br>Oskarżony o ludobójstwo były ormowiec konsekwentnie nie przyznawał się do zarzutu. Konsekwencja ta jednak nie budziła zaufania, bowiem w trakcie rozprawy kilkakrotnie zmieniał wyjaśnienia, za każdym razem kogo innego obarczając odpowiedzialnością za popełnienie zbrodni. Najpierw mówił, że to
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego