tak silny, że maszt złamał się z trzaskiem i wpadł do wody, a królewicz z nim razem.<br>Burza dawno ucichła, Kamar zaś dryfował po morzu, nie widząc nigdzie ani piędzi lądu. Przysiągł sobie, że jeśli ocaleje, powróci do ojca i nigdy więcej nie wyruszy w żadną podróż. Drugiego dnia tak opadł z sił, że bał się, iż nie doczeka jutra. Lecz zanim zaszło słońce, ujrzał statek.<br>Zaczął krzyczeć i bić wodę rękoma, aż żeglarze wreszcie go dostrzegli. Dwóch wskoczyło do wody i odcięło Kamara od masztu, inni rzucili mu linę i wciągnęli go na pokład. Królewicz chciał im podziękować, kiedy nagle