Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
dopadła. Narosło najwspanialsze słońce i jego promienie zalały przestrzeń. Przeszli tych parę kroków bardzo wolno. Jeden żołnierz otworzył drzwiczki, drugi siadł za kierownicą. Ledwie usiedli, podano im rdzawobrunatne wełniane koce.
- Od spodu ciągnie, warto okryć nogi.
Jassmont poczuł się jak dziecko, które nie ma jeszcze prawa stanowić o sobie. Pozwolił opatulić sobie nogi kocem. Kątem oka obserwował tamtego człowieka, inteligencka twarz, myśląca i zagubiona, uparcie patrzył przed siebie. Całą drogę milczeli, śnieżek ciął, silnik powarkiwał.
We młynie towarzysz Karpik, tęgi, o nalanej twarzy, pocił się nad kartką papieru. Otoczony gronem akolitów różnego autoramentu. Jeden, dociekliwy, odważył się mieć wątpliwość i nachylił
dopadła. Narosło najwspanialsze słońce i jego promienie zalały przestrzeń. Przeszli tych parę kroków bardzo wolno. Jeden żołnierz otworzył drzwiczki, drugi siadł za kierownicą. Ledwie usiedli, podano im rdzawobrunatne wełniane koce.<br>- Od spodu ciągnie, warto okryć nogi.<br>Jassmont poczuł się jak dziecko, które nie ma jeszcze prawa stanowić o sobie. Pozwolił opatulić sobie nogi kocem. Kątem oka obserwował tamtego człowieka, inteligencka twarz, myśląca i zagubiona, uparcie patrzył przed siebie. Całą drogę milczeli, śnieżek ciął, silnik powarkiwał. <br>We młynie towarzysz Karpik, tęgi, o nalanej twarzy, pocił się nad kartką papieru. Otoczony gronem akolitów różnego autoramentu. Jeden, dociekliwy, odważył się mieć wątpliwość i nachylił
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego