z całą <br>właściwą im natarczywością rzuciły się <br>na nas. Wdzierały się do ust i nosów, wpadały do <br>oczu, kotłowały się we włosach, kłębiły <br>się czarnym rojowiskiem pod sufitami, w kątach, na piecach <br>i pod stołami. Na to, by przejść z pokoju do pokoju, <br>trzeba było zamykać oczy, wstrzymywać oddech i opędzać <br>się od nich obiema rękami. Nigdy dotąd nie widywałem <br>takiego najścia much.<br><br>Leciały w bojowym szyku, jak wielkie eskadry samolotów, <br>formowały się w klucze, w czworoboki, w pułki i nacierały <br>z brzękiem przypominającym odgłos wojennych trąb. <br>Wodzowie wyróżniali się rozmiarami skrzydeł, wojowniczością <br>i odwagą. Bolesne ukłucia, zadawane mi przez tę kąśliwą