Szczęsnym wyrękę, a Szczęsny odżywił się, wypogodniał przy Baburze.<br>Ale to wszystko nie dawało zarobku ani fachu. Mijały tygodnie, "najwyższy czas, żebyś złapał fach" - mawiał Babura, a tu. nic i nic, aż się nawinął termin w zakładzie pana Czerwiaczka na końcu Leszna, niedaleko Kercelaka.<br>Ten interes w stróżówce dwie godziny opijali: Babura jak pączek pod białym lukrem siwizny, nalany, z grenadierskim wąsem, i Czerwiaczek - drobny, przesycony denaturatem, po prostu korniszonek moczony w politurze, o tabaczkowej cerze, z szyją przekrzywioną w prawo, bo z tej strony przez trzydzieści lat deski skrobał, nim został szefem.<br>Babura zachwalał Szczęsnego, Czerwiaczek - swój zakład, stanęło wreszcie