ogrodu.<br>Stoją trzy czy cztery drzewa,<br>Ale na nich ptak nie śpiewa<br>I dzięcioły nie są skore<br>Popękaną leczyć korę.<br>Bo te drzewa - to staruchy<br>Szeleszczące liściem suchym.<br><br>W mieście rynek jest, a w rynku<br>Tkwi budynek przy budynku,<br>Wszystkie lśniące bielą tynku.<br>Jest spółdzielnie i gospoda,<br>Sklep spożywczy, a opodal<br>Dwie księgarnie i apteka,<br>Którą widać już z daleka.<br>Za miasteczkiem biegnie szosa<br>Do miasteczka Złotokłosa,<br>A przy szosie słupy stoją.<br>Wspominają zieleń swoją,<br>Zieleń leśną i urodę,<br>Kiedy jako drzewa młode<br>Rosły w górę i szumiały,<br>Zanim się słupami stały.<br><br>Tu, kilometr za miasteczkiem<br>A od szosy w bok