Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
to i tak cud, że Mirek dożył ostatniej wizyty w lesie.
- Nie możemy... z nim - wydyszał. - Nie te... lata. Potrzebujemy... kryjówki. Baśka, masz ja... jakieś propo...?
- Jest. - Może zmęczenie uczyniło głos Izy tak beznamiętnym. - Wbiegł do lasu. Ze... ze sto metrów od... nas.
Uniosła się, sięgnęła po broń.
- Strzelaj... w ostateczności. Może znów... jak ma kamizelkę... No i nie trafisz.
- Umiem strzelać.
- Nie po takim... biegu. Baśka? Jakieś osłonięte miejsce... Pomyśl.
- Chyba mam... coś takiego. Nawet... niedaleko.
Wstała i zarzuciło nią na drzewo. Nogi Mirka dwukrotnie wysunęły jej się z rąk. Kiernacki bez słowa przewiesił rannego przez ramiona strażackim chwytem.
- Prowadź
to i tak cud, że Mirek dożył ostatniej wizyty w lesie.<br>- Nie możemy... z nim - wydyszał. - Nie te... lata. Potrzebujemy... kryjówki. Baśka, masz ja... jakieś propo...?<br>- Jest. - Może zmęczenie uczyniło głos Izy tak beznamiętnym. - Wbiegł do lasu. Ze... ze sto metrów od... nas.<br>Uniosła się, sięgnęła po broń.<br>- Strzelaj... w ostateczności. Może znów... jak ma kamizelkę... No i nie trafisz.<br>- Umiem strzelać.<br>- Nie po takim... biegu. Baśka? Jakieś osłonięte miejsce... Pomyśl.<br>- Chyba mam... coś takiego. Nawet... niedaleko.<br>Wstała i zarzuciło nią na drzewo. Nogi Mirka dwukrotnie wysunęły jej się z rąk. Kiernacki bez słowa przewiesił rannego przez ramiona strażackim chwytem.<br>- Prowadź
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego