lat temu Polacy nie mieli szczęścia na pierwszej olimpiadzie przeprowadzonej w Australii. W 1956 r. w Melbourne Zdzisława Krzyszkowiaka pogryzł pies, a potem Władimir Kuc stanął mu przypadkiem kolcami na stopie. Zachorował Feliks Stamm i zawiedli bokserzy. Janusz Sidło w ostatnim rzucie chciał poratować przyjaciela Danielsena i podał mu swój oszczep. To był piękny gest, przykład fair play, ale Polak stracił złoty medal, bo Norweg rzucił najdalej. Na każdych igrzyskach niezależnie od osiągniętej formy jest potrzebny wielki hart i łut szczęścia.<br><br>&lt;gap&gt;<br><br>Nasi reprezentanci będą docierać do Sydney dwa tygodnie przed startem. Pięcioletnie przygotowania (koszty pokrywał resort sportu) były solidne, w niczym