krawędzi łóżka, długo się kołysze niczym w porannej medytacji, przeciąga się, ziewa, potem nagle, jakby sobie coś przypominając, sięga ręką pod brzuch, długo ogląda palce. To już drugi tydzień. Myślę, że obudziłaby mnie, gdyby coś się zmieniło. <br>Od czasu do czasu wiatr uderza silniej w narożnik domu. Za którymś podmuchem otwiera ażurową osłonę na drzwiach balkonu, firanka podnosi się wysoko, aż pod sufit, i pokój wypełnia świeże, chłodne powietrze. W smudze światła panuje teraz chaos. Znów rozdzwonił się telefon, Miłka niespokojna pyta o wyniki, sennym głosem odpowiadam: Przepraszam, ale dopiero co wstałem z łóżka i jestem nieprzytomny. Zadzwoń koło jedenastej, będę