Typ tekstu: Książka
Autor: Artur Baniewicz
Tytuł: Drzymalski przeciw Rzeczpospolitej
Rok: 2004
dojechalibyśmy na wieczór. A tak spóźnieni będziemy tylko marne cztery godziny.
- Uwzględniła pani pakowanie się? - Konsekwentnie podtrzymywał uśmiech.
- Miał pan czas od trzeciej. Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć. Idziemy - machnęła kciukiem za siebie, w stronę kaprala.
Kiernacki wyjął z kieszeni i rozprostował otrzymany przed chwilą papier.
- Tu jest napisane - oznajmił triumfalnie - że mam się stawić o 6.30.
- No i...?
- Jest 6.48. Po terminie - wyjaśnił. - Powinienem iść na WKU i wyjaśnić sprawę. Ktoś zamożniejszy pewnie by pojechał, ale biedny nauczyciel, którego nie stać na bilet, o taksówkach nie mówiąc...
W końcu ją rozzłościł. W jej twarzy poczerwieniało wszystko prócz
dojechalibyśmy na wieczór. A tak spóźnieni będziemy tylko marne cztery godziny.<br>- Uwzględniła pani pakowanie się? - Konsekwentnie podtrzymywał uśmiech.<br>- Miał pan czas od trzeciej. Trzeba było wcześniej o tym pomyśleć. Idziemy - machnęła kciukiem za siebie, w stronę kaprala.<br>Kiernacki wyjął z kieszeni i rozprostował otrzymany przed chwilą papier.<br>- Tu jest napisane - oznajmił triumfalnie - że mam się stawić o 6.30.<br>- No i...?<br>- Jest 6.48. Po terminie - wyjaśnił. - Powinienem iść na WKU i wyjaśnić sprawę. Ktoś zamożniejszy pewnie by pojechał, ale biedny nauczyciel, którego nie stać na bilet, o taksówkach nie mówiąc...<br>W końcu ją rozzłościł. W jej twarzy poczerwieniało wszystko prócz
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego