opłacało mu się iść dalej.<br>- Proszę pana, ja nie przyjmuję! - zawołał patrząc w złośliwe oczy.<br>- Co znaczy "nie przyjmuję"?!<br>- Ja nie chcę, niech pan nie płaci. Gość zerwał się z fotelika: - Co pan sobie właściwie myśli! - krzyknął. - Podarunek!? Funduje! Funduje mi!? Tu płacę, dawać resztę!<br>Pikolo Bartek z dziennikami pod pachą prześliznął się między Romanem a Kantarą.<br>- Ty! - zawołał Roman chwytając go za łokieć. - Masz tu, masz... 100, 200, 300, 350, 390 złotych. Idź, wynoś się, nie pokazuj się bez drobnych - wcisnął mu w rękę pieniądze i pchnął go w kierunku wyjścia. - Czego chcesz! - wrzasnął na Kantarę.<br>- Tam... idźże tam, ten