się z otwartej paszczy kamiennego lwa do szerokiego, mchem zarosłego basenu, cieniutkim, jasnym strumieniem, a wokoło ziemia była czarna i wilgotna. Ani jeden promień słońca nie przedzierał się przez zwartą masę liści przeróżnych kształtów i barw, liści lśniących i szorstkich, gładkich i postrzępionych. <br>A potężne konary drzew otaczały to miejsce pachnące, świeże jak wnętrze krynicy. <br>Hubert siedział na szerokim obmurowaniu basenu, z rękami w kieszeniach i książką na kolanach. <br>- Bardzo to uprzejmie z twojej strony, że przyszłaś - powiedział - czy może i Gabriela także? <br>- O nie, nie chciała przyjść ze mną. Ona jest strasznie ceremonialna i nigdy nie przyjdzie bez zaproszenia, zobaczysz