Dolorosa - powiada. Ja na to: - Dobrze, jaki piękny dzień - mówię. On: - Byle dalej od miasta. - Ja: - Na siwym ośle - mówię - pojadę. - I do osła. Ale nie. On powiada: - Nie możemy tak jechać, różnych ludzi spotyka się na drogach, tu mam przebranie dla ciebie. - I do sakwy. Wyjął odzienie jak na pachołka, hajdawerki, a ja nic, niech będzie - myślę, hajdawerki - myślę, a choćby kamień do szyi albo w ogień, to i tak niech będzie, zacięłam się, coś dziwnego na mnie przyszło, jakbym bez czucia była. - Diego - mówię - Diego, wcale się nie boję. - Carissima - on powiada, ale posmutniał, ciemniejszy. Zerwał się nagle, wsiadł