Typ tekstu: Książka
Autor: Mariusz Sieniewicz
Tytuł: Czwarte niebo
Rok: 2003
nikt jeszcze nie wymyślił klina na tak depresyjnego splina. Na Boga! na jakim świecie żył Zygmunt, skoro emtiwi, diwidi, empetrzy, eremef, okaes i "jest super" nie pomagało?
Ale - jak mówi mądre powiedzenie - nigdy nie jest tak beznadziejnie, żeby beznadziejniej być nie mogło. I w tej beznadziei, w grząskim nihilizmie zakwitał pączek sensu. Co robił Zygmunt Drzeźniak, kiedy tylko łapy i micha? Z wielkim wysiłkiem stawiał na środku pokoju fotel i zaczynał wpatrywać się w niebo. Był wyciszony, bezradnie spokojny - bez fajek, bez kawy z kilkucentymetrowym czopem, bez chęci na retoryczne rozmowy, bez muzyki. Nie ruszał się z miejsca. Godziny przepływały jedna
nikt jeszcze nie wymyślił klina na tak depresyjnego splina. Na Boga! na jakim świecie żył Zygmunt, skoro emtiwi, diwidi, empetrzy, eremef, okaes i "jest super" nie pomagało?<br>Ale - jak mówi mądre powiedzenie - nigdy nie jest tak beznadziejnie, żeby beznadziejniej być nie mogło. I w tej beznadziei, w grząskim nihilizmie zakwitał pączek sensu. Co robił Zygmunt Drzeźniak, kiedy tylko łapy i micha? Z wielkim wysiłkiem stawiał na środku pokoju fotel i zaczynał wpatrywać się w niebo. Był wyciszony, bezradnie spokojny - bez fajek, bez kawy z kilkucentymetrowym czopem, bez chęci na retoryczne rozmowy, bez muzyki. Nie ruszał się z miejsca. Godziny przepływały jedna
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego