Daję mu znak, że muszę tu siedzieć, choć, dalibóg, nie wiem po<br>co?<br> Wkrótce ustaje klaskanie kapci po schodach, chyba już wszyscy<br>prócz mnie i tych przywiązanych do łóżek pasami są przy biesiadnych<br>stołach, na których przed każdym stoi kubek kawy, na talerzu kostka<br>czarnej jak stary burgund marmolady i pajda chleba z zakalcem, tak<br>grubo ukrojona, że nie sposób włożyć jej do ust, a bodaj jednego<br>noża, ma się rozumieć, w całej jadalni nie uświadczysz.<br> Każdy radzi sobie z pajdą, jak mu własna przemyślność nakazuje.<br> <page nr=149><br> Tak, już nikt więcej nie zbiega na dół po schodach.<br> Wtedy z celki wymyka się siostra