dochodziły podniesione głosy <br>i ordynarne przekleństwa, coraz to roztrzaskiwał się rzucony z wściekłością talerz. Łóżko Emilki pozostawało nie posłane do samego wieczora. Stanisław, który od dzieciństwa służył w domu Looma, teraz wytaszczył ze strychu swój stary podróżny kuferek. Rzucił do pieca niedzielne ubranko, które w nim leżało, i zaczął się pakować, żeby gdzie indziej żyć albo umrzeć, bez Adeli, która - będąc <br>w stanie odmiennym - wyjeżdżać nie chciała i nie mogła.<br>- Zostaw mnie wreszcie w spokoju - mówił i zatykał uszy, żeby nie słyszeć jej żalów.<br>O krok od dworca na jego łysą czaszkę spadły pałki, kuferek otworzył się, na bruk wypadła bielizna