wciągali dym do płuc przez krótkie rurki. Zahipnotyzowało go. To, co on i koledzy czynili zawsze w ukryciu, we wnętrzach domów, ewentualnie pośpiesznie, po kryjomu na tylnych siedzeniach autobusów, ci tutaj robili na środku ulicy. Osłaniali się nie przed spojrzeniami, lecz ewentualnym powiewem, który mógł zwiać cenne drobiny narkotyku. <br><br>Byłym palaczom heroiny niewinna folia aluminiowa, w którą pakuje się zazwyczaj kanapki, kojarzy się tylko z jednym. Ze spływającym po niej, roztapiającym się szczęściem. Po podgrzaniu kawałka <orig>szitu</> zaczyna on płynąć, a następnie dymić. Wciąganie tego dymu to najszczęśliwsza chwila w życiu uzależnionego. Wydaje się, że nic jej nie dorówna. Dopiero po